Siły Zbrojne II Rzeczypospolitej Polskiej rozbudowując swoje siły pancerne opierały się głównie na wzorcach francuskich. Znaczną część posiadanych czołgów rozdysponowało między dywizje piechoty, jako kompanie czołgów rozpoznawczych i pomiędzy brygady kawalerii, jako dywizjony pancerne. Przed wojną rozpoczęto tworzenie tylko dwóch wielkich jednostek pancerno–motorowych, które dysponowały jednak niewielką liczbą pojazdów pancernych, a ich głównym zadaniem bojowym były zadania obronne i opóźniające ataki przeciwnika. W Wojsk Polskim było wówczas niemal 900 czołgów, a jednocześnie w 1939 roku armia niemiecka dysponowała liczbą blisko 3000 czołgów. Globalny stosunek sił wynosił 1 : 5,3, a na kierunkach uderzenia nawet 1 : 8,2.
Poszczególne pancerne związki operacyjne otrzymywały zatem zadania rozpoznania sił przeciwnika i kierunków działania, a także obrony i osłony na ich obszarach operacyjnych. Na przewidywanych kierunkach uderzenia wroga planowano też użycie ich jako odwodu, który miał powstrzymać atak niemiecki i umożliwić wycofanie się sił polskich na kolejną rubież obronną. Przyczyną takiej strategii było linearne ugrupowanie wojsk polskich wzdłuż granicy, które miało podłoże demograficzne, gospodarcze i polityczne. Oddanie przy braku zdecydowanego oporu i twardej walki terenów zamieszkałych przez ludność o największym odsetku Polaków i z najważniejszymi obszarami przemysłowymi, mogło wpłynąć na mocarstwa zachodnie (jak w Monachium), aby dla zachowania pokoju za wszelką cenę przekazać Niemcom te ziemie.
Koncepcja wysunięcia wojska na granice była jednak zaprzeczeniem zasad sztuki wojennej. Armia niemiecka była bowiem dużo bardziej mobilna. Polskie jednostki nie mogły po prostu oderwać się od nieprzyjaciela, lecz były pchane naprzód przez ścigające je oddziały Wehrmachtu. Rozciągnięcie sił na tak dużej linii granicznej spowodowało, że brakowało odwodów, zwłaszcza jednostek szybkich. Taką właśnie jednostką był najważniejszy odwód Armii „Kraków” – 10. Brygada Kawalerii, dowodzona przez pułkownika dyplomowanego Stanisława Maczka.
Już w pierwszym dniu walk Armii „Kraków” zarysowało się niebezpieczeństwo jej oskrzydlenia i rozcięcia przez działania niemieckiego XVIII. Korpusu Armijnego, który rozpoczął działania zaczepne przez przełęcze beskidzkie, grożąc obejściem lewego skrzydła Armii „Kraków” na ogólnym kierunku Rabka-Bochnia. Sytuację poprawić mogła tylko jak najszybsza interwencja odwodów. 10. BK jeszcze tego samego dnia o godzinie 10.00 otrzymała rozkazy i ruszyła spod Krakowa. 2 września wobec przełamania frontu dowodzący generał brygady Antoni Szylling, zaczął rozważać wycofanie Armii „Kraków”, aby nie pozwolić na jej całkowite zniszczenie. Manewr ten był w ogóle możliwy, tylko przy utrzymaniu polskich pozycji w Beskidzie Wyspowym na który nacierała już niemiecka 2. Dywizja Pancerna XXII Korpusu Armijnego. Tego dnia zaczęły się walki, które później zostały całościowo określone jako bitwa pod Jordanowem. Jednym z jej ostatnich epizodów był bój pod Kasiną Wielką 4 września.
3 września w trakcie walk zdobyto niemieckie dokumenty bojowe – mapy i rozkazy. Wówczas okazało się, że przeciwnikiem 10. BK jest nie tylko niemiecka 2. Dywizja Pancerna, ale również 4 Dywizja Lekka, a za nimi maszeruje 3. Dywizja Górska, czyli był to cały niemiecki XXII. Korpus Armijny. Po dwóch dniach umiejętnie prowadzonych walk opóźniających, aby nie pozwolić niemieckiej 4. Dywizji Lekkiej na przełamanie w rejonie Mszany Dolnej i Kasiny Wielkiej, na które przeciwnik prowadził natarcie, dowódca 10. BK zdecydował się na dość niebezpieczny manewr. Część sił zostawił na kierunku Mszana Dolna-Pcim-Myślenice, gdzie ukształtowanie terenu sprzyjało prowadzeniu działań opóźniających, a resztę brygady wysłał nocnym marszem przez Myślenice i Dobczyce aby dotarły okrężną drogą do Kasiny Wielkiej, która była znacznie trudniejszym kierunkiem do obrony. Zamierzał bowiem podjąć tam działania zaczepne. Mimo olbrzymiej liczby uchodźców i kiepskiej jakości drogi, po około 50 kilometrowym marszu, siły te dotarły rano 4 września na wyznaczone miejsce. Tymczasem na południe od tej miejscowości Niemcy wyparli już ze wzgórz oddziały 1. Pułku Piechoty Korpusu Ochrony Pogranicza. Pomimo przemęczenia żołnierzy przemarszami i nękania niemieckimi atakami lotniczymi ich kolumn, zaczęto organizować szybko natarcie, określane zgodnie z ówczesną terminologią jako przeciwuderzenie. Przeprowadził je dowodzony przez pułkownika Kazimierza Dworaka – 24. Pułk Ułanów. Wzmocniony został przez baterię armat 16. Dywizjonu Artylerii Motorowej, czołgi Vickers E ze 121. kompanii czołgów lekkich oraz dwa plutony tankietek ze 101. kompanii czołgów rozpoznawczych.
O godzinie 9.00 przeprowadzone jednym szwadronem 24. Pułku rozpoznanie walką uchwyciło najbliższe wzgórze 569, które mogło stanowić dogodna podstawę wyjściową do natarcia na następną linię wzgórz ciągnącą się wzdłuż grzbietu określonego jako Czarny Dział. Po opanowaniu wzgórza 569 zameldowano o wykryciu pojazdów pancernych przeciwnika na stokach wzgórz stanowiących główny przedmiot natarcia. Wydano przydzielonym czołgom rozkaz ataku na pojazdy pancerne przeciwnika. Jednak w południe pierwsze polskie natarcie przeprowadzono silami tylko 24 Pułku. Na lekko pofałdowanym i odkrytym terenie, zostało ono krwawo odparte. Dopiero drugie natarcie ze wsparciem czołgów, uchwyciło nakazany cel ataku – wzgórza na południowy–zachód od Kasiny Wielkiej ciągnące się wzdłuż grzbietu 656. Niemcy natychmiast przeprowadzili kontratak z użyciem około 30 czołgów, który jednak został odparty ogniem artylerii 16. Dywizjonu i dział przeciwpancernych 24 Pułku. Wobec braku powodzenia wróg zmienił cel ataku i natarł na sąsiedni prawoskrzydłowy batalion KOP, który częściowo musiał się cofnąć, co stworzyło zagrożenie dla prawego skrzydła 24. Pułku. Kolejny niemiecki atak sprawił, że 24 Pułk zmuszony został wieczorem do cofnięcia się na pozycje wyjściowe na wzgórzu 569. Około 19.00 pułkownik Dworak osobiście poprowadził kontratak ułanów w wyniku którego doprowadził do odtworzenia pierwotnego położenia, które zostało utrzymane do nocy. Pomimo zmęczenia obie strony prowadziły ożywioną, niezwykle aktywną działalność bojową na przedpolu, realizowaną przez elementy rozpoznawcze ubezpieczeń bojowych. W międzyczasie, wobec mniej pomyślnego przebiegu walk na kierunku Pcim-Myślenice, przychodzi rozkaz zerwania kontaktu bojowego z przeciwnikiem i odejścia na północ. Pułkownikowi Dworakowi nakazano odtworzenia zdolności bojowej pododdziałów, a następnie prowadzenia działań opóźniających i osłony kierunku Wiśniowa-Dobczyce. Było to zgodne z początkowym zadaniem dla 10. BK, aby nie dopuścić do wyjścia nieprzyjaciela z cieśnin górskich, skąd otwierały się dla mas pancernych doskonałe warunki terenowe do uderzenia na tyły Armii „Kraków”. Działania te, zgodnie z rozkazem, 24. Pułk prowadził już w godzinach popołudniowych 5 września.
Jeszcze w trakcie walk pod Kasiną Wielką konieczność odtworzenia zdolności bojowej wozów bojowych 121. Kompanii czołgów oraz 101. Kompanii czołgów rozpoznawczych spowodowała, że oba te pododdziały na rozkaz pułkownika Dworaka odjechały do Dobczyc, gdzie przeszły do odwodu 10. BK. Pod Kasiną Wielką utracono bezpowrotnie dwa czołgi Vickers E oraz kilka tankietek. Straty niemieckie to zniszczone dwa czołgi i trzy samochody pancerne.
Podsumowując, bój pod Kasiną Wielką w dniu 4 września, to zręczny kontratak sił polskich. Najpierw zmusił Niemców do cofnięcia się, a potem nie pozwolił na ruszenie im do przodu i to mimo wielokrotnej przewagi sił, a zwłaszcza sprzętu pancernego oraz jakości artylerii (ciężkiej). Ogólne zadania strony polskiej zostały na ten dzień wykonane, a Niemcy nie wykorzystali swoich możliwości. Nieprzyjacielski XXII. Korpus Armijny powoli posuwał się do przodu za cenę sporych strat, a polskie skrzydło wciąż nie pozwoliło się złamać. Polskie oddziały wycofały się z zachodniej części Beskidu Wyspowego zmęczone i skrwawione, jednak w dalszym ciągu zdolne do walki i niepokonane przez Niemców. Patrząc więc z taktycznego punktu widzenia, to całej bitwy pod Jordanowem z pewnością nie można uznać za sukces niemiecki. Bezwzględnie jednak starcia w Beskidzie Wyspowym można uznać za polskie zwycięstwo pod względem operacyjnym. Niemiecki XXII. KA nacierał bowiem z jasnym założeniem rozcięcia styku armii „Kraków” i „Karpaty”, oskrzydlenia obu tych związków i odcięcia drogi odwrotu wojsk polskich z Górnego Śląska. Zadania tego nie wykonał za sprawą dobrego wyszkolenia wojska polskiego i umiejętnego dowodzenia pułkownika Maczka.
Bibliografia:
Wojciech Sługocki, Mariusz Niestrawski; Zwycięskie bitwy Polaków, 1939 Jordanów; tom 69; Warszawa 2016.
Juliusz S. Tym; Wielka księga kawalerii polskiej 1918-1939, 24 Pułk Ułanów, Bój pod Kasiną Wielką, tom 27, str. 58-73; Warszawa 2013.
foto: Nowa strategia org.pl, Auto – Elektro
(kk)
Najnowsze komentarze