Szanowni Państwo
W dniu 9 marca 2023 roku pożegnaliśmy naszego współpracownika, przyjaciela, kolegę Witolda Marcińczyka. Pragniemy Państwu przytoczyć słowa przemowy którą nad grobem Witka wygłosił przyjaciel naszego Muzeum Pan Pułkownik rezerwy Tomasz Szulejko.
Witold Marcińczyk (1967-2023)
Szanowni Państwo, Droga, pogrążona w smutku i bólu Rodzino,
Zebraliśmy się, aby towarzyszyć Witoldowi w ostatniej drodze. To prawdziwie ostatnie pożegnanie.
Witold Marcińczyk, mąż ukochanej żony Anny, wspaniały ojciec Karoliny, Łukasza i Błażeja.
I dziadek. Kochający dziadek małego Kazimierza. Dla licznego grona osób bliskich
i znajomych przyjaciel, dla wielu z nas serdeczny kolega.
Żołnierz Wojska Polskiego.
Rocznik 1967. Z Kolna na ziemi łomżyńskiej. Ukochany syn państwa Czesławy i Jana.
Nasz Witek…
Starszy chorąży sztabowy w rezerwie Wojska Polskiego. Prawdopodobnie od najmłodszych lat kreślił swoją przyszłość i marzył o wyborze drogi zawodowej. Był konsekwentny i wytrwały. Znamy zamiłowanie Witolda do techniki. Po ukończeniu szkoły zawodowej, z profesją ślusarza-mechanika w rękach, jako szkolny mistrz województwa w sportach obronnych, Witek zdecydował się na kontynuowanie nauki w poznańskiej Szkole Chorążych Wojsk Pancernych. W 1985 roku wstąpił w szeregi Wojska Polskiego. I nie można wykluczyć, że tak jak wielu chłopców swojego pokolenia, inspirował się opowieścią o ówczesnych bohaterach popkultury. Kto nie marzył, aby być Jankiem czy Gustlikiem?
Witold ukończył legendarną, 12. kompanię kadetów Szkoły Chorążych Wojsk Pancernych. Tam kształtowała się postawa żołnierska i twardy charakter. Była to szkoła wojskowego rzemiosła najwyższej próby. Absolwentami zostawali zdeterminowani, najwytrwalsi i najlepsi pod każdym względem kandydaci. I taki był Witold…
Przez dwadzieścia pięć lat Witek pełnił zawodową służbę wojskową. I zawsze później był związany z wojskiem, obronnością, militariami. Służba stanowiła dla Witolda zobowiązanie oraz największą wartość. A natchnieniem była Rodzina.
Najwyższe kompetencje moralne i etyczne, nienaganna prezencja i wzorowa postawa życiowa, mistrzostwo zawodowe i absolutny profesjonalizm oraz wierność przysiędze wojskowej to cechy, które niezmiennie wyróżniały Witolda. Był dla nas wzorem do naśladowania, drogowskazem, który zawsze kierował na właściwy szlak. Witold – człowiek honoru, niezwykłej pokory i skromności. Skromności dziś wręcz niespotykanej…
Odpowiedzialność, szczerość i uczciwość w relacji z ludźmi, odwaga i takt oraz prostolinijność w wyrażaniu opinii, staranność w doborze słów – to przymioty budujące naturalny, prawdziwy autorytet Witolda. Tak wychował i ukształtował Witka dom rodzinny.
W trudnych, życiowych sprawach i sytuacjach, był dla wielu z nas oparciem. Witold był niezawodny, dawał nadzieję oraz wsparcie. Jako technik, remontowiec, pełnił w służbie ważną, a docenianą tylko w sytuacjach kryzysowych funkcję… Wiele razy Witold przybywał na ratunek, szedł z odsieczą, wydobywał zasypane w śniegu pojazdy i zatopione w błocie czołgi, ewakuował wozy, które uległy awarii, usprawniał i naprawiał w polu, na mrozie i w deszczu. Dniem i nocą, o każdej porze roku. Podawał pomocną dłoń. Pamiętamy warkot silnika
i przeszywające noc światło wozu zabezpieczenia technicznego, w którym Witek zbliżał się, aby wydobyć nas z opresji. Pamiętamy pogodne oblicze Witka-Ratownika. I Jego jasne, życzliwe, spojrzenie, te troskliwe, uśmiechnięte oczy…
Kunszt Witolda poznaliśmy w 2008 roku podczas operacji wydobycia zatopionego w mule rzeki unikatowego, zabytkowego działa pancernego Stug IV.
Niezastąpiony, zawsze na posterunku, na służbie. Witold był świetnym żołnierzem, ponieważ był Dobrym Człowiekiem.
W działaniu kierował się prymatem zadania do wykonania. Podejmował najtrudniejsze wyzwania, porywając za sobą ludzi przykładem osobistym. Nigdy nie oczekiwał od innych tego, czego nie wymagałby od samego siebie. Zawsze dyspozycyjny, uczynny, bezinteresowny i pełen dystansu do własnej osoby. Skromny, najskromniejszy…
Witold zawsze pozostawał sobą, nie odgrywał ról. Być może nie wszyscy pamiętamy, że Witka w czołgu można było spotkać na planie filmowym. To Witek prowadził wozy bojowe, wspierając filmowców podczas tworzenia obrazu „Poznań 56” Filipa Bajona. A w geście uznania i podziękowania, prawicę Witolda uścisnęli Steven Spielberg i Tom Hanks, hollywoodzcy twórcy oscarowego filmu „Most szpiegów”.
Od chwili powstania Muzeum Broni Pancernej, Witek aktywnie, całym sercem włączył się
w proces przywracania tradycji i kultywowania historii oręża polskiego. Po zabytkowy sprzęt potrafił pojechać na kraniec Europy. Był strażnikiem pamięci. Zapewne życzyłby sobie, aby Jego dzieło kontynuować. I pamiętać. Pamiętać dla naszego i dla przyszłych pokoleń.
Witold miał w sobie niezwykły imperatyw pomagania. Nigdy nie pozostawał obojętny. Zawsze ruszał z pomocą potrzebującym. Tak jak podczas pandemii w 2020 roku. W wielkanocny Wielki Piątek przemierzył ponad czterysta kilometrów, dostarczając środki pomocy medycznej do domów pomocy społecznej w odległych zakątkach, na terenie kilku wielkopolskich powiatów. W przeddzień wyprawy zapytał pułkownika Tomasza Ogrodniczuka jedynie o to, o której godzinie ma być gotowy do drogi.
Wszystko co czynił Witold, było szlachetne, właściwe, przyzwoite.
Witold Marcińczyk wiódł uczciwe, godne, dobre życie.
Jego łagodności, ciepła, czułej rozwagi będzie nam bardzo, bardzo brakować.
Witold nie opuścił posterunku.
Bezduszne, pozbawione uczuć maszyny zabrały Naszego Kolegę. Ufamy, że odszedł pogodny, pojednany i spokojny.
Witoldzie, to był zaszczyt i honor. Dziękujemy za Twoją służbę.
Śpij Żołnierzu… Niech się Polska przyśni Tobie…
Najnowsze komentarze