Powstanie wielkopolskie wybuchło 27 grudnia 1918 roku w Poznaniu, w czasie wizyty powracającego do Polski Ignacego Jana Paderewskiego, który w drodze do Warszawy przybył 26 grudnia do stolicy Wielkopolski. Powstanie, choć wybuchło w sposób spontaniczny, to przygotowane było solidnie na długo przed tą datą. W poniedziałek, 30 grudnia miało miejsce wiele wydarzeń znaczących w przebiegu powstania. Między innymi: 6. pułk grenadierów z Jeżyc wymaszerował z koszar po zaprzestaniu obrony na podstawie układu z Polakami i odjechał z Dworca Głównego do Berlina, rozpoczęto planową pracę nad rekrutacją wielkopolskiego wojska, Naczelna Rada Ludowa mianowała Stanisława Taczaka na Komendanta Głównego Wielkopolskich Wojsk, awansując go jednocześnie do stopnia majora. Najważniejszym jednak tego dnia, z punktu widzenia opisywanego przyszłego starcia, była propozycja podporucznika artylerii Armii Cesarstwa Niemieckiego Mieczysława Palucha, aby jeszcze tej nocy zorganizować wypad na lotnisko i koszary Stacji Lotniczej na Ławicy z której możliwe było zbombardowanie miasta. Było też ostatnią poważną placówką niemieckiego oporu w Poznaniu. Ze względu na trudności organizacyjne oraz inne problemy major Taczak nie zaakceptował planu podporucznika Palucha. Następnego dnia, 31 grudnia pod dowództwem zdemobilizowanego w listopadzie z armii niemieckiej vicewachmistrza Kazimierza Nieżychowskiego, prawie bez walki, zdobyto w Biedrusku osiem dział, które stały w remizach z pełnym sprzętem: jaszczami, kompletami wozów artyleryjskich, amunicją i uprzężą. Były to pełne dwie baterie, gotowe od razu do użytku. Przegrupowano je do Poznania, gdzie odegrały istotną rolę w nadchodzącej akcji zbrojnej.
Po godzinie 2.00 w nocy 6 stycznia 1919 roku z rejonu Kaponiery wyruszyło ugrupowanie wojska powstańczego, w następującym składzie: piechoty – trzystuosobowego 1. batalionu poznańskiego Służby Straży i Bezpieczeństwa dowodzonego przez podporucznika Bronisława Pinieckiego, złożonego z trzech kompanii do których przydzielono grupę ciężkich karabinów maszynowych Leona Bąbla, pluton z kompanii wywiadowczo-wykonawczej POW pod komendą Jana Kalinowskiego oraz innych ochotników z różnych oddziałów, a także artylerii – dwudziałowej baterii armat kalibru 77 mm, którą osobiście dowodził Kazimierz Nieżychowski i kawalerii – pięćdziesięcioosobowego pododdziału (plutonu) Konnych Strzelców Straży Poznańskiej podporucznika Kazimierza Ciążyńskiego. Kolumnę tę zamykały wozy oddziału sanitarnego doktora Ireneusza Wierzejewskiego. Całością dowodził komendant Straży Ludowej w powiecie poznańsko-zachodnim podporucznik Andrzej Kopa, któremu w grupie sztabowej towarzyszyli: porucznik–obserwator Franciszek Stempniewicz, podporucznik Mieczysław Paluch, sierżant-pilot Wiktor Pniewski, sierżant-pilot Józef Mańczak i sierżant-obserwator Andrzej Płachta.
Lotnisko na podpoznańskiej Ławicy stanowiło centrum, wokół którego ukształtowały się siły powietrzne w byłym zaborze pruskim. Do końca 1918 roku stacjonował tam Rezerwowy Oddział lotniczy Nr 4, który zajmował się szkoleniem personelu latającego (pilotów i obserwatorów) oraz personelu pomocniczego. Na Ławicy przeprowadzano także remonty i przeglądy samolotów. W oddziale tym w końcu 1918 roku służyło około 200 żołnierzy. W większości byli to Niemcy, ale w tej grupie znajdowało się kilkudziesięciu Polaków. Wśród nich był wspomniany wcześniej Wiktor Pniewski, członek Polskiej Organizacji Wojskowej Zaboru Pruskiego, który na jej zlecenie dokonał lustracji zawartości magazynów i hangarów oraz zrekrutował do konspiracji kilkadziesiąt osób z obsługi. Przewidując przebieg wypadków to zakonspirowane grono lotników i mechaników, wpłynęło na rozwiązanie Wydziału Wykonawczego Rady Żołnierzy i Robotników w Poznaniu zdominowane przez Niemców i przyczyniło się do zastąpienia go Centralną Radą Żołnierską V Korpusu zdominowaną przez Polaków. Nowa rada z Paluchem, Pniewskim i podporucznikiem Bohdanem Hulewiczem zapobiegła przewiezienia całego sprzętu lotniczego do Frankfurtu nad Odrą, wydając kategoryczny zakaz wywożenia z Poznania jakiegokolwiek wojskowego materiału. 1 stycznia Stempniewicz w imieniu Komitetu Powstańców zwrócił się do załogi Ławicy z żądaniem kapitulacji. Niemieckie dowództwo pomimo prośby o chwilę zwłoki propozycję odrzuciło. Peowiacy, 4 stycznia przeforsowali swoje stanowisko zdobycia Stacji Lotniczej w Naczelnej Radzie Ludowej, dzień później udali się na lotnisko ponownie żądając bezwzględnej kapitulacji. Zdecydowanie znów im odmówiono, grożąc wysadzeniem magazynów w Forcie VII. Na propozycje Niemców, honorowego wyjścia z całą bronią z kolei Polacy nie chcieli się zgodzić. Przystąpiono do opracowania planu walki.
Lotnisko i koszary zostały otoczone z trzech stron. Opanowano Fort VII, gdzie strażnicy poddali się bez walki. Przecięto w nim kabel, który umożliwiał zdalne wysadzenie zgromadzonej w nim amunicji i bomb lotniczych. Odcięto także łączność i elektryczność na samej Ławicy, przez co Stacja Lotnicza skryła się w ciemnościach. Miało to zapewnić zaskoczenie niezbędne dla powodzenia ataku. Niemcy jednak czuwali i od razu użyli reflektorów. O 6.15 wysłano czterech konnych parlamentariuszy. Przywitano ich wystrzałami. Jeden z nich spadł z konia i dostał się do niewoli. Rozpoczął się ostrzał z broni maszynowej od strony zabudowań lotniska. O 6.30 Polacy rozpoczęli natarcie swoimi głównymi siłami z południowego – zachodu od strony wsi Ławica. Na szczęście dla powstańców załogi niemieckich karabinów maszynowych celowały za wysoko, więc nie stanowiły poważniejszego zagrożenia. W tych warunkach druh „Sokoła”, Stanisław Nogaj, celnym rzutem granatem trafił w platformę strażnicy. Osłabiło to na chwilę ogień niemiecki, ale przestrzeń do pokonania była jednak spora. Tyraliera polskiej piechoty zaległa do ziemi i zaczęła się ostrzeliwać. Jednocześnie zza jej pleców oddawano salwy armatnie z polskiej baterii Nieżychowskiego z północnego – zachodu. Ubezpieczała ona piechotę zajmując pozycję w rejonie stacji kolejowej Poznań-Wola na tak zwanym Wzgórzu Berlińskim. Łącznie wystrzelono cztery pociski w dwóch salwach, aby nie wywołać przypadkiem niepotrzebnego pożaru. Niemcy nie widząc dobrze atakujących oświetlili przedpole rakietami sygnalizacyjnymi. Na ich nieszczęście czyniło to także widocznym stanowisko ciężkiego karabinu maszynowego w połowie wieży lotniczej. Artylerzyści nie zmarnowali takiej szansy i celnym strzałem unieszkodliwili zagrożenie. Inny pocisk trafił w koszary, tuż przy głównym wejściu. Wtedy, pozorując atak ruszyli ze wschodu, od strony Poznania, strzelcy konni Ciążyńskiego. Nim jednak osiągnęli zamierzone cele, z okien i strzelnic koszar i magazynów, Niemcy wysunęli białe flagi. Ulegli oni sugestywnym opowieściom, w których polski jeniec zachwalał liczebność i moc powstańczej artylerii. O 6.45 Ławica była już w polskich rękach. Około stu siedemdziesięciu jeńców niemieckich, razem z ich komendantem porucznikiem Fischerem, odprowadzono do koszar w Poznaniu, a stamtąd do obozu w Szczypiornie.
Za zdobycie Ławicy zapłacił życiem jeden powstaniec, a kilkunastu odniosło rany, w tym trzech ciężko. Poległo dwóch Niemców, w tym oficer. Kilku było rannych. Wynikiem odniesionego zwycięstwa była duża ilość zdobytej broni, w tym 26 samolotów. Ten łup razem z kilkudziesięcioma nowymi silnikami i dwustu piętnastoma świeżo wykonanymi kadłubami płatowców, które powstańcy zdobyli bez oporu 1 stycznia w Hali Zeppelina na podpoznańskich Winiarach, umożliwił w następnych miesiącach zorganizowanie, wyszkolenie i wyekwipowanie czterech eskadr „młodziutkiego” lotnictwa polskiego. Tymczasem już 7 stycznia wystartowały z Ławicy nad Poznań pierwsze samoloty z biało-czerwoną szachownicą. Tego samego dnia lotnisko zbombardowały trzy lub cztery niemieckie dwusilnikowe Gothy G.IV, startujące z Frankfurtu nad Odrą. W wyniku przeprowadzonego ataku zginął drugi polski żołnierz i spłonęły dwa baraki. 8 stycznia nalot się powtórzył, a w jego wyniku ginie trzech Polaków – cywili. Polski ogień przeciwlotniczy tym razem zdołał jednak uszkodzić jedną maszynę, która w wyniku tego musiała przymusowo lądować. Pilotów wzięto do niewoli. Polska strona zakomunikowała telefonicznie niemieckiej stronie, że planuje w obrębie Ławicy umieścić punkt zborny internowanych Niemców. Zagrożono też odwetowym atakiem na Frankfurt. Działanie to przyniosło pożądany rezultat. Niemcy zaprzestali napadów lotniczych. Do legendy natomiast przeszło, że do polskiego nalotu na Frankfurt jednak doszło 9 stycznia. Nie istnieje jednak jakiekolwiek źródło, które potwierdzałoby, że takie zdarzenie miało miejsce.
Bibliografia:
Ryszard Zieliński; Powstanie Wielkopolskie 1918–1919; Warszawa 1968.
Mariusz Niestrawski; Oddziały powstańcze, Lotnictwo wielkopolskie 1919–1920; strona internetowa IPN.
Dominik Robakowski; Przewodnik Katolicki Historia nr 4, Powstanie wielkopolskie, Uskrzydleni, str. 7-11, Poznań 2022.
Lech Wyszczelski; Powstanie wielkopolskie 1918-1919; Warszawa 2018.
Ku czci poległych lotników, Zajęcie lotniska w Poznaniu (Ławica) str. 62-63; Warszawa 1933.
(K.K)
Najnowsze komentarze