Aktualności

77 rocznica bitwy o monte cassino

11 do 19 maja 1944 roku – chrzest bojowy broni pancernej 2. Korpusu Polskiego

Działania we Włoszech były długotrwałe i okupione dużymi stratami aliantów zwłaszcza, w walkach o Monte Cassino. Od połowy stycznia do kwietnia 1944 roku sprzymierzeni przeprowadzili trzy kolejne operacje o przełamanie Linii Gustawa, zakończone jednak niepowodzeniem, mimo że brały w nich udział doborowe jednostki amerykańskie, brytyjskie i francuskie w tym strzelcy górscy i słynni z waleczności Gurkowie. Dopiero przełamanie obrony niemieckiej w rejonie Monte Cassino przez 2 Korpus Polski i w dolinie rzeki Liri przez sąsiedni 13 Korpus brytyjski otworzyło armiom sprzymierzonych drogi do natarcia na Rzym. W skład polskiego korpusu wchodziła 2. Samodzielna Brygada Pancerna składająca się z 1. Pułku Ułanów Krechowieckich, 4. i 6. Pułku Pancernego, szwadronu sztabowego i szwadronu łączności. Miała 222 oficerów, 3362 podoficerów i szeregowych. Wyposażona była etatowo w 160 czołgów średnich, 33 czołgi lekkie i 13 czołgów specjalnego przeznaczenia takich jak czołg ewakuacyjny, czołg mostowy, trał przeciwminowy, itp. Ze względu na trudno dostępny teren masywu górskiego brygada nie mogła być użyta samodzielnie całością jednostki. W natarciu „Honker” wzięły udział szwadrony czołgów 4. Pułku Pancernego. Drugi szwadron dowodzony przez kpt. Władysława Drelicharza działał na korzyść 3. Dywizji Strzelców Karpackich, trzeci szwadron kpt. Antoniego Dzięciołowskiego wspierał 5. Kresową Dywizję Piechoty, a pierwszy szwadron czołgów pod dowództwem por. Stefana Bortnowskiego przydzielony do 17. batalionu strzelców 6. Lwowskiej Brygady Piechoty stanowił odwód dowódcy 2. Korpusu. Szwadrony otrzymały zadania wspierać natarcie piechoty ruchem i ogniem na jej kierunkach, a po opanowaniu przedmiotów natarcia, pomagać piechocie utrzymać zdobyte obiekty. Zadania te miały wykonać wykorzystując wsparcie baterii artylerii ppanc. oraz przydzielonej do 4. Pułku Pancernego 3 kompanii saperów korpuśnych, której zasadniczym zadaniem było torowanie drogi czołgom po osi marszu przez pola minowe i przeszkody przeciwczołgowe.

Zastępca dowódcy pułku kpt Władysław Iwanowski uzgadnia współdziałanie przed walką.

Polscy pancerniacy z 4 Pułku Pancernego dokonywali cudów odwagi i zręczności aby swoje wozy bojowe wprowadzić na strome wzgórza i ogniem dział burzyć bunkry i stanowiska ogniowe. Pomimo wielkich strat żołnierze pancerni i ich koledzy z pułków rozpoznawczych dywizji piechoty dzielnie reprezentowali broń pancerną w warunkach terenowych, które w zasadzie wykluczały jej użycie. Poszczególne czołgi wspierały działania piechoty, często nie mając z nią łączności. Czyn bojowy pancerniaków upamiętniono, stawiając w słynnej „Gardzieli”, w miejscu gdzie zginął wraz z załogą ppor. Ludomił Białecki, pomnik z gąsienic i wraku czołgu.

Dla ukazania grozy ówczesnego pola walki, oddania wysiłku i heroizmu pancerniaków przytoczę publikowane w „Przeglądzie Kawalerii i Broni Pancernej” nr 114 fragmenty wspomnień uczestnika walk ppor. Mieczysława Białkiewicza:

 Od czoła (…) jest wąski przesmyk – jedyny możliwy do przebycia dla czołgów, słusznie nazwany „Gardzielą”. Ale ta „Gardziel” i jej przedłużenie to jedno wielkie i gęste pole minowe, sięgające aż pod samą Albanettę i pobocza obydwóch wzgórz, silnie bronione ogniem przez wyborowe wojsko spadochronowe. Nie mogąc przeprawić się przez „Gardziel” szwadron robi co może by dopomóc walczącej w krytycznych warunkach piechocie. (…) Z prawdziwą wściekłością rąbiemy po Albanecie i „593” ze wszystkiej broni. Każdy podejrzany krzak czy kupa kamieni lecą w powietrze. Trzymamy spadochroniarzy w szachu, nie pozwalając na najmniejszy ruch. Wreszcie, po paru godzinach zaciętej walki kończy się amunicja, lufy w CKM ’ ach, przegrzane prawie do czerwoności, powypaczały się. (…) Tyłem, jak skorpiony, wycofujemy się powoli z Gardzieli, już tylko jeden CKM z „Pigmeja” bije kąśliwym ogniem w Albanettę. Niemcy odgryzają się, jak mogą, okładając nas nękającymi nawałami artylerii. Spływamy wreszcie za Gardziel, mijając plujący zdrowym ogniem czołg dowódcy Szwadronu, który jak dobry pasterz zostaje do końca na stanowisku, ubezpieczając nas. Nie udało nam się dziś zdobyć Albanetty. (…) Zapada noc. Jesteśmy tak potwornie wyczerpani walką i odurzeni spalinami i wybuchami wroga i własnej broni, że tylko ostatnim wysiłkiem woli zmuszamy się, by uzupełnić w czołgach podwiezioną na Stuartach amunicję i paliwo. Na pół przytomny walę się z resztą załogi na dno czołgu i natychmiast zasypiamy, mimo regularnego, nękającego ognia artylerii. W tym czasie nowy oddziałek saperów rozminowuje przejście do Albanetty.

Piechota i saperzy podwożona na czołgach w kierunku „Gardzieli”

18 maj – o pierwszym brzasku – „Silniki w ruch!” – nacieramy na Albanettę. Na gazie wspinamy się na Gardziel i śmiało wjeżdżamy na pewniaka w rozminowane przez naszych saperów przejście widoczne, oznaczone białymi taśmami. Nagle jadący przede mną „Pazur” plut. Maćkowiaka zamienia się w słup ognia i dymu – wyleciał na minach ! Próbuję go objechać w granicach wytyczonego przejścia i – w tym momencie piekło otwiera się przed nami – błysk, straszliwy huk, tępe uderzenie, jak obuchem w głowę, czołg jak na huśtawce leci w powietrze i ciężko osiada na kamienistym podłożu. Mimo słuchawek na uszach jesteśmy zupełnie ogłuszeni wybuchem min, na które najechaliśmy obiema gąsienicami. Na szczęście nie wybuchła amunicja w czołgu, ani padając nie wylądowaliśmy na dalszych minach – nic by z nas nie zostało. Poczciwy, solidny Sherman wytrzymał ten szok, kończyło się na zerwanych gąsienicach i zniszczonych rolkach, a u załogi na popękanych bębenkach w uszach i potłuczeniach. Jesteśmy unieruchomieni i byle cwaniak z „Pancerfaustem” może nas zamienić w pochodnię. Pomału odzyskujemy świadomość i otwieramy ogień na Albanettę. Saperzy usuwają resztę min, które Niemcy zdradziecko założyli w nocy po wycofaniu się naszych saperów. (…) (zachowano pisownię oryginału)

Czołg unieruchomiony na minach w ostatnim natarciu – 18 maja 1944 roku.

Polscy pancerniacy ponosili duże straty, jednak w każdych warunkach nadludzkim wysiłkiem z wielkim męstwem i poświęceniem wykonywali stawiane im zadania bojowe.  Zapisali jedną z najpiękniejszych kart w historii swojej broni.

(f.i)

0 Udostępnień

Comments are closed.